Nie mogę powiedzieć z ręką na sercu, iż wszystko pamiętam. Ale było chyba
tak:
Szkoła podstawowa ze stołówką usytuowaną poniżej poziomu ziemi. Światło
wpadające z ukosa z wąskich okien umieszczonych pod sufitem. Strop
podtrzymywany przez trzy olbrzymie jak dla małych szkolniaków słupy. Wszystko
to pokryte olejną farbą, której nieokreślonej barwy nie można zapomnieć nigdy.
A na samym końcu podwyższenie – drewniana scena. To tu odbywały się wszystkie
apele i zebrania szkolne, tu były występy i przemówienia i tu właśnie pamiętam
moment, który utkwił w mej pamięci jako początek tej wielkiej jedynej i
niezapomnianej przygody. Z zakamarków pamięci wyłania się obraz młodego chłopca
ubranego w spodnie typu „szarik” oraz jasno niebieski golf do którego rękawów
przyszyte były białe frędzle siedzący na powyżej ustawionej scenie przed
sztucznie zasymulowanym ogniskiem. Pamięć jest zawodna ale z pewnością był to
indiański wódz „Czerwona chmura”. To jedyne wspomnienia, które mi pozostały z
okresu drużyny zuchowej.
Później nastąpiła długa
przerwa w harcerskiej przygodzie. Podobno na dobre rzeczy nigdy nie jest za
późno. Przyszedł czas, że przygoda czekała na mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz